Pomysł na blog pojawił się niedawno, jednak projekt związany ze zdjęciami to już myśl dość stara. Kiedyś na swojej starej stronie internetowej umieściłem ponad 1600 zdjęć zrobionych przez amerykańskich fotoreporterów wojennych od 6 czerwca 1944 roku podczas lądowania w Normandii. Dwa lata temu przeglądałem sobie ponownie zdjęcia i zatrzymałem się na jednym zdjęciu, które przedstawiało wojska niemieckie prowadzone przez amerykanów z centrum miasta Cherbourg.
Najbardziej zainteresował mnie napis z nazwą miasta, który umieszczony był na murze wzdłuż drogi gdzie maszerowały wojska. Zaciekawiony czy jestem w stanie odnaleźć to miejsce zacząłem przeszukiwać ulice Cherbourga korzystając z google street view. Znalazłem to samo miejsce a tablica z nazwą miasta wciąż wisiała na murze.
Zapaliła się lampka i zacząłem odszukiwać inne miejsca ze zdjęć. Tak narodził się pomysł. Prace nad projektem “Normandia” trwały ponad rok. Jednocześnie wspólnie z żoną szukaliśmy dni w kalendarzu kiedy to będzie można zrealizować ten pomysł. Trafiło na długi weekend majowy 2018 roku. Z kilkoma dniami urlopu dawało nam to dziesięć dni na podróż po Normandii. Zaczęło się szukanie noclegów, a ja dodatkowo zacząłem ustalać trasę zwiedzania. Każde miejsce ze zdjęcia dostało swój numer i zostało naniesione na mój profil google map z dokładnością do kilku metrów oraz wydrukowane i opisane. Zlokalizowanie miejsc niektórych zdjęć ustalałem nawet kilka godzin. Mnóstwo przejrzanych stron, blogów czy opisów zdjęć, walk czy działań wojennych, aby tylko zdobyć informację o mieście, wiosce, ulicy czy budynku gdzie zostały zrobione zdjęcia. Było tego trochę ponieważ ostatecznie do projektu zostało wybranych około 350 starych zdjęć z ponad 2500, które posiadałem. Najważniejsza w tym była możliwość późniejszego połączenia zdjęć aby porównać jak wiele się zmieniło przez te lata.
Dodatkowo zrobiłem mapy przejazdowe dzieląc wyprawę na poszczególne dni. Każdy dzień podzielony na punkty dnia również wymagał przygotowania i wydrukowania. Obliczyłem czasy przejazdów pomiędzy kolejnymi przystankami, a także czas potrzebny na zwiedzanie czy fotografowanie. Zapakowaliśmy do auta wypchany mapami i starymi zdjęciami karton po butach i ruszyliśmy do Francji.
Zwiedzanie Normandii zawsze było moim marzeniem więc niecierpliwie czekałem na wyjazd. Pierwszy dzień to pokonanie trasy Poznań – Raeren gdzie znajdował się pierwszy nocleg. Mały belgijski hotel przy trasie był wystarczający do tego. Drugiego dnia rano ruszyliśmy w trasę do Caen gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg. Po wjeździe do Francji pierwszym naszym celem było małe malownicze miasteczko rybackie Etretat. Niestety mogliśmy spędzić w nim tylko 4 godziny – to zdecydowanie za mało. Przed wieczorem byliśmy już w Caen. W trzeci dzień z samego rana ruszyliśmy normandzkim wybrzeżem od aż do . W powrotnej drodze do hotelu wracaliśmy przez Bayeux. Tego dnia udało się zdobyć wiele zdjęć z dnia D i sfotografować wiele czołgów-pomników, które też były ważnym punktem wycieczki.
Czwarty dzień mieliśmy poświęcić na zwiedzanie Caen. Pogoda jednak zmieniła nam plany i poza kilkoma wielkimi centrami handlowymi, w których chowaliśmy się przed ulewą, niewiele udało się zobaczyć. Ostatecznie zdobyliśmy tylko kilka zdjęć. W kolejnym dniu mieliśmy zaplanowanych wiele miejsc w południowej Normandii. Jednym z ważniejszych punktów był PzKpfw IV Tiger I stojący jako pomnik przy drodze D797. Jeden z siedmiu pozostałych na świecie niemieckich czołgów ciężkich z II wojny światowej. W ciągu tego dnia zwiedziliśmy aż trzy departamenty: Calvados, Orne i Manche, a trasa miała ponad 330 km i aż 18 głównych przystanków.
Powrót na kolację składającą się z oryginalnego miejscowego cydru, normandzkich śmierdziuchów i przepysznej chrupiącej bagietki. Rano przejazd z Caen do Cherbourga gdzie mieliśmy zarezerwowany kolejny nocleg. Jednak i ten dzień był rozplanowany do granic. Będąc w zachodniej Normandii niemożliwe było nie podjechać do Mont Saint-Michel, czyli sanktuarium Michała Archanioła. To druga największa atrakcja Francji zaraz po wieży Eiffla. Po zwiedzeniu tego wspaniałego sanktuarium wzniesionego na skalistej wyspie pływowej pojechaliśmy do portowego miasta Granville. Niestety i w tym dniu pogoda nie była łaskawa. Od południa deszcz nie odpuszczał. Po zwiedzeniu miasta i szybkim obiedzie w sklepie rybnym 🙂 wróciliśmy do hotelu w Cherbourgu. Siódmy i ósmy dzień poświęciliśmy na zachodnią część Normandii. Do niektórych punktów tylko dojeżdżaliśmy, szybkie wyjście z auta, ustalenie pozycji gdzie 75 lat wcześniej stał fotoreporter amerykański, pstryk i do kolejnego. Były to najczęściej malutkie wioski, w których poza interesującym nas zdjęciem nie było nic innego.
W końcu trzeba było wracać. W drodze powrotnej udało się wygospodarować kilka godzin, które poświęciliśmy na zwiedzanie Rouen czyli stolicy Normandii. Znajduje się tam druga katedra Notre-Dame we Francji. Jest też rynek i miejsce poświęcone pamięci Joanny d’Arc, która została tam spalona na stosie w 1431 roku. Po drodze nocowaliśmy w Belgii, tym samym hotelu co w drodze do Francji. Ostatni dzień to odcinek długości ponad 900 km przejazdu przez Niemcy. Po dziesięciu dniach podróży dotarliśmy szczęśliwie do Poznania. Cała podróż to 4384 przejechane kilometry.
Ostatnie dziewięć miesięcy potrzebne były aby blog się narodził. Zebranie wszystkich materiałów z wycieczki i obróbka materiałów zajęło sporo czasu. Nie wszystko jeszcze zostało zakończone. Prace cały czas trwają aby móc podzielić się doświadczeniami z podróży.
Zapraszamy wszystkich do podróży nie tylko po Normandii ale również i w czasie.